26.1.09

szczelina

marzec, dzień trzeci

Szczelina jest wąska jak źrenica kota. Światło z tamtej strony zatrzymuje się na strzępkach pajęczyn, dlatego rzadko zapalam coś mocniejszego niż nocna lampka, bojąc się, że to zauważy. Pokój jest z pewnością duży, przestrzenny i dobrze oświetlony. Musi też mieć szerokie okna, co najmniej w dwóch miejscach, często otwierane. Powietrze tuż przy ścianie jest świeże i chłodne i jeśli przysunę się odpowiednio blisko, czuję na wargach jego drgania. Zapach jest przyjemny, czasami są to kadzidełka, rzadko papierosy. Jeśli już zdarzy się jej zapalić, zazwyczaj robi to przy otwartym oknie i potem starannie wietrzy wnętrze. Pali, kiedy jest zdenerwowana. Porusza się wtedy szybciej i trochę głośniej, jestem w stanie to wyczuć. Mogę wtedy zgadywać, co dokładnie robi i w której części pokoju się znajduje.

Wprowadziła się w lutym, dwudziestego. Chłopak pomógł jej wnieść rzeczy, potem poszedł, rozmawiali tylko przez chwilę, ponieważ musiał wracać do pracy. Minęło kilka godzin, zanim ją zobaczyłem, przedtem rozmawiała jeszcze z właścicielką, nie mogłem tego słyszeć, ale z barwy głosów wywnioskowałem, że nie przypadły sobie do gustu. Odtąd rozmawiały rzadko i raczej sucho.

O szczelinie wiedziałem już wcześniej. Zauważam takie rzeczy, więc widziałem ją od samego początku. Wczoraj pomyślałem, że jeśli zacznę to opisywać, będzie mi łatwiej wszystko uporządkować. Nie muszę się też martwić, że o czymś zapomnę. Postaram się jak najszybciej wszystko odtworzyć.



marzec, dzień czwarty

Jest wieczór i dopiero teraz mogę cokolwiek napisać. Kilka razy musiałem zajmować się ojcem, w międzyczasie próbowałem sobie przypomnieć wydarzenia od samego początku. Zauważyłem, że niektóre szczegóły zaczynają mi się mylić i muszę być naprawdę skupiony, żeby niczego nie poprzestawiać. Na razie postanowiłem, że będę zapisywał jedynie to, czego jestem absolutnie pewien.
Pierwszego dnia poświęciła dużo czasu na rozpakowywanie rzeczy. Przechodziła przede mną kilkanaście razy, ale z racji tego, że szczelina znajduje się na wysokości bioder, nie widziałem jej twarzy. Otwór jest wąski i widzę naprawdę niewiele, ale musi mi to na razie wystarczyć. Na wprost znajduje się nocna szafka, a tuż obok niej stoi łóżko, którego brzeg jestem w stanie zobaczyć, jeśli odpowiednio przechylę głowę. Te rzeczy znajdowały się tam, odkąd pamiętam. Właśnie przy szafce zobaczyłem ją po raz pierwszy. Kucnęła tyłem do mnie, potem odchyliła się w bok i sięgnęła po puste torby, podniosła łóżko i schowała je do środka. Serce waliło mi jak młot, kiedy przez kilka sekund mogłem widzieć jej profil. Czułem się niepewnie i nie chciałem, żeby patrzyła w moją stronę. Na szczęście trwało to tylko chwilę, potem wyprostowała się i wyszła.



marzec, dzień piąty

Na początku myślałem, że górę zasłania jakiś obraz, dziwiło mnie jednak, że od czasu do czasu do niego podchodzi. Dzisiaj nasłuchiwałem przez pół godziny, żeby upewnić się, że pokój jest pusty, i że wyszła na dłużej. Drzwi są nowe, więc raczej nie skrzypią. W dodatku często zostawia je otwarte, również tym razem. Czułem delikatny strumień przeciągu i dręczyła mnie świadomość, że w każdej chwili ktoś mógł tam wejść. Pociłem się ze zdenerwowania, wreszcie zaryzykowałem i wsunąłem w szczelinę palec, próbując delikatnie podważyć ramę. Głowa podsuwała mi wyobrażenia, w których dotykałem obrazu, a ten spadał. Modliłem się w duchu, żeby się nie spełniły. Powierzchnia była zimna i gładka, inna niż się spodziewałem. Wyczułem również, że jest to coś większego i cięższego niż obraz. Dopiero teraz zobaczyłem na szafce lekkie refleksy światła. Tuż nad szczeliną wisiało lustro. Przesuwałem po nim palcem, bawiąc się myślą, że mogę dotknąć czegoś, co znajduje się po jej stronie ściany i tylko dlatego nie usłyszałem jak weszła do pokoju. Zamarłem w bezruchu dopiero, kiedy głośno trzasnęła drzwiami. Cofnąłem palec, starając się nie dotykać pajęczyny.



marzec, dzień ósmy

Lustro musiało być duże, bo stała przy nim długo, zazwyczaj kiedy szykowała się do wyjścia. Zawsze czułem wtedy przebiegający po plecach dreszcz. Wiedząc, że się w nim przegląda, mogłem być spokojny, z pewnością skupiało na sobie całą uwagę. Mimo to, nie potrafiłem opanować podniecenia. Czasami, nie mogąc powstrzymać drżenia dłoni i pewności, że za chwilę zauważy szczelinę i moje w niej oko, wstawałem, ostrożnie przylegając do zimnego betonu i ciesząc się świadomością, że dzieli nas zaledwie pół metra. Właśnie wtedy byliśmy sobie najbliżsi, w dodatku czułem się bezpiecznie, bo wiedziałem, że nic nie może zdradzić mojej obecności.



marzec, dzień dziewiąty

W czasie obserwacji, zawsze zamykam drzwi i okna, żeby nie robić przeciągu. Zanim cokolwiek otworzę, przesłaniam otwór szafeczką. Muszę nauczyć się z nią żyć tak, żeby mnie nie zauważyła.
Rzadko ktoś ją odwiedzał. Kilka przyjaciółek. Czasami do jej pokoju wchodziła starsza kobieta, właścicielka mieszkania, zazwyczaj kiedy jej nie było. Słyszałem, jak przegląda rzeczy i jak je potem delikatnie odkłada, żeby nikt nic nie zauważył.



marzec, dzień jedenasty

Dwa dni temu widziałem ją nagą. Zanim zgasiła światło, stała przez chwilę przed lustrem. Jednocześnie wstydziłem się i pragnąłem, żeby trwało to jak najdłużej. Gardło miałem suche jak pieprz.



marzec, dzień dwunasty

Ojciec czuje się coraz gorzej i z pewnością niedługo umrze. Nic nie mówi, ale widzę to w jego oczach. Powoli gasną. Ja także miewam zawroty głowy. Za każdym razem przez moment jest mi słabo. Ciśnienie jest niskie, mam nadzieję, że to minie.
Nigdy nie widziałem jej oczu dokładnie. Zazwyczaj ma przymknięte powieki, nigdy też nie patrzy w moją stronę.



marzec, dzień czternasty

Postawiła na szafce małe lusterko, trzyma tam również przybory do makijażu. Rano przez piętnaście minut mogłem widzieć jej nagie plecy. Dałbym wiele, żeby móc z bliska zobaczyć, jak maluje usta i podkręca rzęsy. Musi być wtedy piękna. Potem wyszła, podejrzewam że poszła spotkać się z chłopakiem, bo wróciła zdenerwowana. Wygląda na to, że już niedługo z nim zerwie, ostatnio częściej się kłócą. Kiedy do niej dzwoni, rozmawia niechętnie, robi się spięta. Chciałbym jej jakoś pomóc.



marzec, dzień osiemnasty

Śniła mi się dzisiejszej nocy, ale niewiele pamiętam. Trudno mi o niej nie myśleć, kiedy wychodzi z pokoju, nie wiem czym się zająć. Pisać mogę też tylko przy niej, najczęściej przytulony do ściany. Czasami, kiedy zdenerwowana chodzi po pokoju, na przykład rozmawiając z nim przez telefon, próbuję odgadnąć jej kroki, uważnie nasłuchuję i chodzę za nią wzdłuż ściany, dopóki się nie uspokoi.
Dzięki lusterku mogę zobaczyć nowe fragmenty pokoju. Za każdym razem odstawia je trochę inaczej, czekam wtedy, aż wyjdzie i oglądam jej rzeczy. Jeśli odpowiednio wytężę wzrok, mogę im się dokładnie przyjrzeć. Czasami mam wrażenie, że znamy się od tak dawna.



marzec, dzień dziewiętnasty

Musiałem kupić ojcu nowe lekarstwa. Jest słaby i w niektórych rzeczach muszę mu pomagać. Mam nadzieję, że nie dożyję wieku, w którym nie będę w stanie sam korzystać z łazienki. Nie mogę lekceważyć jego próśb, więc mam dla niej mniej czasu. Muszę się lepiej zorganizować.



marzec, dzień dwudziesty

Pierwszy raz poczułem przy niej fizyczne podniecenie. Mam nadzieję, że wszystko ze mną w porządku, do tej pory nie umiałem się kontrolować, nawet jeśli chodziła bez bielizny. Zanim się zorientowałem, miałem rozpięty rozporek. Spała, widziałem jedynie zwisającą bezwładnie dłoń na tle szafki. Przez dłuższy czas przyglądałem się zadbanym paznokciom i świeżej, sprężystej skórze, potem zacząłem o niej myśleć, przypominać sobie kawałki jej ciała, które przez te wszystkie dni przesuwały mi się przed oczami i zgrzeszyłem. Mam nadzieję, że to się nie powtórzy.



marzec, dzień dwudziesty trzeci

Dzięki lekom ojciec jest trochę silniejszy. Z większością spraw radzi sobie sam i mam teraz więcej czasu. Mam jednak wrażenie, że czasami niezupełnie rozumie to, co do niego mówię i zaczynam się martwić. Do swoich drzwi przykręciłem zamek, na wszelki wypadek gdybym znowu nie mógł się powstrzymać.



marzec, dzień dwudziesty szósty

Po raz kolejny mi się przyśniła. Malowałem jej usta i, stojąc przed lustrem, patrzyliśmy, jaka jest piękna. Kątem oka widziałem pulsującą szczelinę, za którą był mój pokój.



marzec, dzień dwudziesty ósmy

Dzisiaj był u niej chłopak. Najpierw robiła mu wyrzuty, potem zaczęli się całować. Nie dałem rady i zasłoniłem otwór. Resztę dnia spędziłem z ojcem. Mogłem dokładnie przyjrzeć się jego wysuszonej, poprzecinanej żyłami skórze. Jesteśmy tak samo żałośni.



marzec, dzień trzydziesty

Poczułem lekkie tąpnięcie ziemi. Było krótkie, nic się nie stało, jednak ogarnął mnie przez to dziwny niepokój, dopiero wieczorem się uspokoiłem.



kwiecień, dzień drugi

Wychodząc, zawsze starannie zamykam drzwi. Zdarza się, że jestem rozkojarzony i robię to odruchowo. Dla pewności zawsze mocno szarpię za klamkę, czasami kilka razy. Nienawidzę wracać się ze schodów, ale czasami jest to konieczne. Wolę być pewny. Czasami widuję ją na klatce, na szczęście nie zwraca na mnie uwagi. Nie wiem, czy umiałbym zachować się naturalnie. Staram się unikać takich sytuacji i wychodzę tylko, gdy muszę.
Uwielbiam, kiedy czesze włosy. Siada wtedy na łóżku i z szafki wyjmuje szczotkę. Przez szczelinę widzę jej łydki i cień dłoni. Zamykam oczy i wsłuchuję się w szelest włosów, wyobrażając ją sobie.



kwiecień, dzień trzeci

Nauczyłem się żyć w zupełnej ciszy. Jestem pewien, że wcześniej kilka razy mnie słyszała. Nic się nie działo, ale stawała się wtedy sztuczna, gubiła płynność ruchów. Od jakiegoś czasu zupełnie się kontroluję.
Po krótkim okresie spokoju, znowu zaczęli się kłócić. Żal mi jej, ale wiem, że tak będzie lepiej dla nas obojga. Chciałbym, żeby była sama, chciałbym być jej bratem. Mógłbym jej pomagać i być bardzo blisko.

W gazecie przeczytałem, że w ciągu tego tygodnia bardziej wrażliwi mogą odczuć delikatne ruchy ziemi. Muszę pamiętać, żeby wzmocnić czymś szczelinę, żeby nic nie wyszło na jaw.



kwiecień, dzień czwarty

Na szczęście wstrząsy są bardzo delikatne i z całą pewnością niegroźne. Wątpię, aby większość z nich odczuwał ktokolwiek poza mną. Kiedy podłoga zaczyna delikatnie drgać, czuję co prawda nieokreślony lęk, ale to szybko mija.



kwiecień, dzień piąty

Dzisiaj ojciec poważnie mnie wystraszył. Miał nagły i długi atak kaszlu, pluł krwią. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie wezwać karetki, ale zrobiłem mu herbatę i, kiedy przestygła, powoli wlewałem do gardła. Z początku się krztusił, potem mu ulżyło. Mamy tylko siebie.



kwiecień, dzień siódmy

Zacząłem kłaść się wcześniej. Kiedy robi się senna, zaczynam się rozbierać. Czasami przez szczelinę widzę jak robi to samo, czasami muszę zadowolić się tylko tym, co słyszę. Zasypiamy razem i wyobrażam sobie, że leży tuż obok mnie.



kwiecień, dzień dziesiąty

Rozstała się z nim, mam nadzieję, że ostatecznie. Właścicielki prawdopodobnie nie było w domu, bo głośno się kłócili. Krzyczeli na siebie, przez chwilę zastanawiałem się, czy tam nie pójść, na szczęście szybko wyszedł. W czasie ich kłótni wyobrażałem sobie, że uderza ją w twarz i miałem ochotę go zabić.



kwiecień, dzień jedenasty

Przewijanie ojca robi się coraz bardziej męczące. Zastanawiam się, czy to w ogóle ma sens. Nie mam z nim kontaktu i nie potrafię nic wyczytać z twarzy. Nie wiem, kiedy czuje ból i nie potrafię już mu pomóc.



kwiecień, dzień trzynasty

W dalszym ciągu odczuwam drobne przesunięcia ziemi. W żadnej z gazet nie znalazłem jednak informacji na ten temat, więc staram się po prostu o tym nie myśleć. Za każdym razem dopada mnie ciężki ból w skroniach, ale trwa to dosłownie moment.



kwiecień, dzień piętnasty

Żałuję, że w ciągu tygodnia ma tyle różnych zajęć i przez to spędzamy ze sobą mniej czasu niż bym chciał. Kiedy wychodzi, zajmuję się ojcem. Muszę pamiętać o tym, żeby miał wszystko pod ręką, musi być choć trochę samodzielny.



kwiecień, dzień szesnasty

Odkąd ze sobą zerwali, jest spokojniejsza. Siedzi sama i słuchamy jej muzyki. Jeśli jestem w stanie zobaczyć, co czyta, staram się to kupić i jak mi się uda, jest tak, jakbyśmy byli razem. W takich chwilach zapominam o bólu głowy i jestem szczęśliwy.



kwiecień, dzień siedemnasty

Wczoraj, kiedy przyszedłem dać ojcu leki, nie poznał mnie. Był zbyt słaby, żeby zareagować, ale w jego oczach widziałem strach. Nie wiem, co robić. Jestem sam i trudno mi nad wszystkim zapanować. Nie chciałbym obciążać jej swoimi sprawami.



kwiecień, dzień osiemnasty

Zastanawiałem się dzisiaj, co zrobię, jak ojciec umrze. Chciałbym z nią zamieszkać, ale nie wiem czy to możliwe. Podejrzewam, że wyjadę. Chciałbym się nią zaopiekować, powiedzieć jej, jak dobrze ją znam, ale wątpię, żebym miał w sobie tyle odwagi. Gdyby tylko wiedziała, że może przy mnie czuć się bezpieczna, że może mi powierzyć wszystkie swoje tajemnice. Nie pozwoliłbym jej skrzywdzić. Nikomu.



kwiecień, dzień dwudziesty

Czuję się, jakbym był jej aniołem stróżem. Znam jej przyzwyczajenia i kompleksy, potrafię wyczuć, kiedy jest szczęśliwa i kiedy ją boli. Wiem, jak znosi okres i jakie lubi książki. Znam każdy kawałek jej ciała i choć nigdy jej nie dotknąłem, wiem, że umiałbym nad sobą panować. Tym bardziej boli mnie to, że żadne z jej spojrzeń nie należy do mnie, a żaden uśmiech nie jest dla mnie.



kwiecień, dzień dwudziesty pierwszy

Czasami zastanawiam się, czy można znać kogoś bardziej, czy można być bliżej niż my. Gdybym tylko umiał jej to powiedzieć. Nie musiałaby przede mną niczego udawać, tak jak i ja nie czuję się już skrępowany, kiedy chodzi nago po pokoju. Przywykłem do widoku jej drobnych piersi. Jest piękna. Jesteś piękna, chciałbym patrzeć ci w oczy.



kwiecień, dzień dwudziesty trzeci

Musiałaś upuścić szklankę i zachlapać sokiem ścianę. Słyszałem jak szkło rozbija się o podłogę. Potem wyszłaś i wróciłaś ze ścierką. Kiedy ją czyściłaś, twarz miałaś tuż przy szczelinie i nie wiem, jakim cudem jej nie zauważyłaś. Patrzyłem na ciebie i drżały mi dłonie, po chwili cały byłem rozdygotany, nogi zrobiły mi się miękkie, ledwo odsunąłem się od ściany i przysłoniłem szczelinę szafką. Serce podchodziło mi do gardła, byłem pewien, że coś się stanie. Z sufitu, błyszcząc w promieniach, posypał się tynk. Podłoga zadrżała, miałem wrażenie, że przechyla się jak pokład statku, a ja sunę w tył i lada chwila wylecę za burtę. Zacisnąłem oczy, usiłując opanować strach. Kręciło mi się w głowie, wszystko dookoła się zatrzęsło, słyszałem, jak gruby beton pęka.

Otworzyłem oczy i zobaczyłem twoją twarz, zupełnie wyraźną. Po raz pierwszy patrzyłaś na mnie i byłem pewien, że to koniec. Uśmiechnęłaś się szczerze, powiedziałaś, że mam niesamowitą minę a ściany to robią chyba z papieru. Metr od naszej szczeliny, nad szafką, na wysokości twojej twarzy w ścianie zrobiła się dziura. Do środka wpadało świeże powietrze, a drobiny kurzu kręciły się w słońcu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

tak?