11.9.08

m3

Na zewnątrz upał, w środku duszno. Sąsiad powiesił się na kablu i od godziny rozmawia z drugą stroną. Światło powoli przelewa się z mieszkań do mieszkań, a telewizory dostają ataków kaszlu. Ściany puchną od krzyku i śmiechu, wszystko zostaje w rodzinie. Całość powoli stacza się na dalszy plan. Na pierwszym robotnicy robią sobie przerwę z piwem. Styropian zwija się w słońcu. Zanim skończą, zrobi się chłodniej, drzewa przechylą się nad ziemią, z głów posypią się liście, potem może przyjdzie zima.

- Może jesteś głodny? – Słowa biegną do mnie z kuchni po ścianie jak małe pająki. Próbują przysiąść na ramieniu. Słońce wsiada na parapet, więc duszę je między roletami.
- Co? – Udaję głuchego.
- Głodny. Może coś ci zrobić? – Jest bliżej, czuję, że zaczaiła się tuż przy drzwiach. Stoi pochylona nad swoim pajęczym ciałem i ciężko oddycha.
- Nie, dziękuję.
- Zrobię ci coś.
- Dobrze, dziękuję.
- Paweł! Zanieś mu kanapki.

W mieszkaniu słychać wszystko. Tupot drobnych stóp, dłoń przesuwaną po ścianie. Muzykę chowam w słuchawkach, żeby mieć coś swojego.
Kładzie mi kanapki. Dziękuję. Udaję głód i czekam aż wyjdzie. Patrzę na monitor, ale kątem widzę, że młody też stoi i gapi się, jakby chciał wszystko wiedzieć. Zrzucam swoje okno na pasek i otwieram czyjeś, udaję, że czytam. Cały czas go widzę, wreszcie odchodzi. Odkładam kanapkę, przymykam drzwi i wracam do siebie. Trudno poskładać zdania, jeszcze trudniej o sens. Ctrl+a i del. Okno robi się przygnębiająco puste, nie wiem, od czego zacząć. Wpatruję się w klawiaturę, oglądam litery z osobna, zastanawiając się, od której będzie najłatwiej.

- Mogę pograć? – Stoi znowu przy mnie, zdołał wśliznąć się, kiedy nie patrzyłem. Dobrze, że dokument jest pusty, że nie zdołał mi niczego ukraść. Zamykam wszystkie swoje okna, wyłączam worda, chowam teksty po folderach. Sprawdzam pulpit, czy nie zostało na nim nic, do czego mógłby się dobrać.
- Możesz.
Przesuwam się, robię mu miejsce. Siadam obok, gapię w okno i czekam, aż się znudzi.

Po chwili słyszę, wiem, że stoi przed drzwiami, kapcie przesuwają się po podłodze. Włączam telewizor i oglądam okno. Wchodzi, patrzy na telewizor. Nie wiem, co tam leci, ale jest mi głupio, że nie oglądam czegoś odpowiedniejszego. Nic nie mówi. Patrzymy na talerz.
- Zaraz zjem.
Czeka, więc robię jej dobrze i sięgam po kanapki. Wkładam je kawałek po kawałku do ust i żuję, czując, jak chleb oblepia się mięsem. Połykam, marząc o tym, by móc zamęczyć się samotnością, mieć dość siebie, chodzić po całym mieszkaniu i nie trafiać na nikogo. Jak gość z taniego kryminału robić z domu burdel, pić wódkę, kiedy przyjdzie na to ochota i nawet jej nie chować. Nawet jej nie schładzać. Nie martwić się, że któreś z nich umrze.

- Masz jakieś nowe gry?
- Nie, nie mam.
- Szkoda.

Wychodzą razem, ale po pięciu minutach drzwi się otwierają, mała głowa rozgląda się i szczerzy zęby.
- Nie masz co robić, to sobie piszesz, tak?
- Tak.

Potem przychodzi on i mówi:
- Dobry film jest na dwójce.
Telewizor jest włączony, więc siada obok i ogląda. Z niedomkniętych ust świszczy oddech.

- Widziałeś, jak mu zrobił?
- Nie, nie spojrzałem.
- Ale mu zrobił. Dobry film!

Robi głośniej i po paru minutach zasypia.

Słyszę głos z drugiego pokoju, tylko niewyraźny. Wiem, że to do mnie, ale nic nie rozumiem. Telewizor głośno brzęczy, jest za daleko, żebym ją słyszał. Pójść? Dzwoni telefon. Pierwszy, drugi, trzeci dzwonek i wiem, że nikt nie odbierze. Ona wciąż mówi do mnie, wyczuwam, że o nic nie spyta, więc przestaję słuchać. Tutaj nikt nie słucha. Wstaję, idę, odbieram. To tylko sąsiad.

15 komentarzy:

  1. Anonimowy8/10/08 13:00

    bardzo dobre

    OdpowiedzUsuń
  2. no kolego. jak z poezją sobie nie radzę, bom jakiś taki na poezję obrażony, to tutaj najadłem się do syta, to co, że z mięsem, jakoś przeżyłem, to co, że w wordzie (openofisa sobie chłopie zainstaluj, będziesz wolny jak taczanka na stepie), no ale sie najadłem. przypomina mi się taki kawałek staszewskiego kazika "spowiedź swięta", no niesamowicie tam oddaje rwetes i chaos panujący w przeludnionym mieszkaniu, no ale kazelot używa dźwięków i o efekt nie trudno, a tobie, za pomocą ciszy udało się rozboleć mi głowę i, mimo tego, że alkoholu do ust nie biorę, to miałem ochotę na tą melinę z tanigo kryminału :d

    OdpowiedzUsuń
  3. dzięki.
    się z poezją nie ma co obrażać, tylko czytać trzeba.
    a co z tym wordem źle wyszło? chętnie poprawię.

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy7/9/09 07:50

    Momentami prześliczne, bardzo plastyczne. Uwodzi. Ale - och, ach - momentami niedopracowane, z chaosem słów. Mimo wszystko, czytało się z ciekawością.

    Pozdrawiam,
    L.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasami mam wrażenie, że jedynymi moimi tekstami, które nie wymagają dopracowania, są te, które trzeba wywalić.;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy15/9/09 19:57

    Aj, bo to jest chyba tak, że tworzący zawsze ma wrażenie, że tworzywo niedoskonałe. To dobre jest, mobilizuje do poprawek, choć trzeba też wiedzieć, kiedy przestać. ;) W tym tekście jeszcze bym nie przestawała poprawiać. :)

    Pozdrawiam,
    L.

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzeba się też zdecydować, który tekst poprawiać (i jeszcze znaleźć czasem chwilę na coś nowego). To też nie jest łatwe.;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy20/9/09 10:37

    Im mniej czasu, tym więcej czasu, to znaczy: tym czas spędzany owocniej. ;) To tak na otuchę.

    L.

    OdpowiedzUsuń
  9. Gorzej, jeśli wejdzie się w drugą skrajność;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. mieszkanie w bloku, m3 - masakra, nigdy więcej.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo mi się podoba! Zazdroszczė plastyki w pisaniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję i zapraszam do pozostałych tekstów:)

      Usuń

tak?