27.1.15

ows

Olsztyn wita słońce. Światło żre chodnik płyta po płycie, a chudy student na czworakach wygrzebuje spomiędzy nich pety. Dookoła rozlewają się ludzie, przepływa baba w kapeluszu i ponury typ z wesołym psem. Po lewej płynie ratusz, po prawej stare baby rozrzucają ulotki.
Budzimy się pod naporem promieni. Ja pierwszy, bo mam lekki sen i poranne mdłości od przewlekłego picia. Za oknem obrazek jak z pocztówki.
- Chodź jeszcze.
To ty, wołasz mnie z głębi łóżka i samym tonem przekonujesz, że nie warto wstawać dla takiego miasta. Cały świat masz jeszcze pod kołdrą. Uśmiecham się i kręcę głową.
- Nie to nie.
I zasypiasz. Niesamowite, jak ty potrafisz rano zasypiać. Dla mnie przestawienie budzika o dziesięć minut to nerwowe leżenie i liczenie chwil, dla ciebie - zdrowy sen, w dodatku za każdym razem z fabułą lepszą niż moje opowiadania.
Robotę mam dopiero za dwie godziny, więc decyduję się na spacer. Decyzję podejmuję, stojąc w samych gaciach na balkonie i jarając szluga, dlatego jestem pewien, że to dobra decyzja.
W paczce zostały jeszcze dwie sztuki. Rzucam ją studentowi. Ucieszył się. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

tak?