28.6.09
oko
W łazience myję zęby, sikam i przebieram się w piżamę. Dochodzi dwudziesta trzecia. W kuchni nalewam sobie szklankę mleka. Zanoszę ją do pokoju i stawiam na biurku obok łóżka. Z półki biorę dwie książki: 6 dni w miasteczku, które kończę czytać, oraz Katedrę, na wszelki wypadek, gdybym nie mógł zasnąć. Zaciągam rolety, zapalam lampkę i gaszę górne światło. Wychodzę jeszcze do przedpokoju, żeby sprawdzić, czy drzwi są zamknięte. Chwytam za klamkę. Nie są. Otwierają się z cichym skrzypnięciem: na korytarzu jest ciemno. Na półpiętrze dostrzegam sylwetkę mężczyzny. Najpierw się nie rusza, patrzę w jego stronę, potem zaczyna wchodzić po schodach. Zamykam drzwi. Przekręcam oba zamki i nasłuchuję kroków. Szarpie za klamkę. Osuwam się na podłogę, próbując uspokoić oddech. Boję się spojrzeć przez wizjer.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
tak?